Wnętrzności
Mięso, flaki krew i żygi
Pierdolnięte na podłogę
Rozjebana czacha młotem
Chuj owija się po nodze
Na około krew rozbrzyzgła
Jedno oko, w kącie drugie
Widzisz to jest ma ojczyzna
To jest właśnie to co lubię
Ciało piłą motorową
Tnę na drzazgi, dzwonka, płaty
Widzę tylko śmierć i rozpacz
W kiblu spuszczasz moje kwiaty
Ja pierdole!, Ja pierdole!
Co się dzieje tu w tym kraju
Żyjesz w czasie jakiejś rzeźni
To już nie bałagan w raju.
Wymarzone, przytulne "M"
Na krawędzi marzeń żyjesz
Tracisz zmysły, wzrok zatracasz
Znów zaczynasz miewać wizje
Gównianego pseudo- świata.
Z pięknej, machoniowej szafy
Da się wyczuć stęchłe zwłoki
Słyszysz trzaskające kości
Wypływają z ciała soki
Nic w lodówce nie znajdujesz
Choćby krwisty kawał mięsa
Nadaremnie poszukujesz
Lecz nasuwa się myśl piękna
Pięknie zabarwione drewno
Smukłe kształty, zgrabne rysy
Miły odór – jak przynęta
Już wiesz zaraz będziesz syty
Drzwi otwierasz – ręka spada
Zgrabnie mięsień, kość oddzielasz
Takie rzeczy lubisz jadać
Skórę od resztek obdzierać
Mniam.(Fastfood)
Biegniesz Ulicą, zaglądasz przez szybę
Ktoś Kroi na części ciało już nie żywe
Wyjęta wątroba stanie się kotletem
Odcięte i palce – klamki do szaletu
To jebany Fastfood – jedzenie wprost z rzeźni
Tu Krwisty hamburger, co od wczoraj nie śni
Stojak na ubrania był stelażem ciała
Wisi na nim skóra całkiem wypłowiała
Zajadasz się Big Makiem – jakie dobre mięso
Chodziło ulicą i pod bułkę wpełzło
Złapał jakiś rzeźnik – klapą z WC zabił
Zmiażdżył swoim tłuczkiem – będziesz lepiej trawił
Po kolei części do maszynki wrzucił
Najpierw zmielił palce, potem ramię uciął
Upierdolił głowę, kręgi szyji złamał
Musiał już odpocząć, usiadł, usnął, zamarł.
Każdy kęs nasuwa smacznych zwłok wspomnienia
Kolce co raniły, wokół szyi pętla
Zaciskana kłamstwem, wzgardą i szyderstwem
Każdy sprawiedliwy szczyci się morderstwem
Wolność za Kratami upragnioną chwilą
Zamknięty spacerniak małym był azylem
Teraz głowę wieprze ze stekiem pomylą
W niepamięć puścili to, że kiedyś żyłem.