Anty czy pro? - pisze Max Cegielski

Przed Antyszczytem wszedłem na internetową stronę Alternatywnego Forum Ekonomicznego. Opatrzoną zdjęciem kolesia w kominiarce siedzącego przed komputerem. Jak słusznie zauważyli internauci: niezbyt szczęśliwa promocja idei alterglobalistycznych.

Zwykłemu odbiorcy trudno uwierzyć, że ten "inny świat" nie tyle jest możliwy, co wart budowania. Działacze na rzecz innego niż kapitalistyczny stylu życia w osobnym dziale przytaczają przykłady manipulacji dokonywanych przez media. Sami jednak prowokują podobnymi obrazkami. Zamaskowana osoba nie kojarzy się z niczym dobrym, tylko subcomandante Marcos może sobie na to pozwolić. Nawet on wydaje się jednak dwuznaczny w bojowym ekwipunku. Można podejrzewać, że mniej chodzi tu o zmianę systemu, bardziej o uparte przywiązanie do rewolucyjnej estetyki. Kolory flag zaś są dla jednych podniecające, innym natomiast kojarzą się niespecjalnie. Na internetowym forum Antyszczytu toczyły się oczywiście spory o antyglobalistyczne rozróby. Rzecznicy nowego, lepszego porządku twierdzili, że będą się cieszyć z pokojowego przebiegu sytuacji, ale niektórzy zakładali, że do zadym na pewno dojdzie. Przede wszystkim z powodu policyjnych prowokacji. W tym miejscu zaczyna się kwestia trudna. Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych. Z doświadczenia wiem, że masoni nie rządzą światem. Zwalanie wszystkiego na tamtych - złych - jest nieco podejrzane. Wiem jednak, że policje oraz służby specjalne potrafią działać w sposób, o jakim nie śniło się nam w najczarniejszych koszmarach. Szefowie służb specjalnych w USA dzień przed atakiem na WTC odmawiają zwiększenia budżetów na walkę z terroryzmem, a dzień później walka ta staje się narodowym hasłem kowbojów. Specjaliści w Anglii giną w tajemniczych okolicznościach, współpracownicy Busha okazują się udziałowcami lub doradcami firm dostających wojenne kontrakty. Presja opinii publicznej jest ostatnio tak duża, że różne dziwne historie wychodzą na jaw.

Przy okazji wszystkich Antyszczytów rzeczywiście dochodziło do policyjnych prowokacji. Nie ulega jednak wątpliwości, że w demonstracjach bierze udział mnóstwo ludzi, którzy po prostu bardzo lubią być prowokowani i nie mogą się doczekać, aż policjanci krzywo się uśmiechną. Etos rewolucyjny powoduje u wielu ideowych działaczy podatność na prowokacje. Przecież trudno sobie wyobrazić, że system może być lepszy i nie pałować antybabilończyków. W pewnym sensie obydwie strony precyzyjnie odgrywają swe role złych i dobrych, a odejście od tekstu dramatu powoduje lekkie zagubienie aktorów. W momencie gdy czytacie ten felieton, już wiadomo, jak potoczyły się sprawy. Jeśli brutalnie - to nawet jeśli nie wierzymy w spiskowe teorie, sprawdźmy w niezależnych internetowych mediach, co dokładnie się wydarzyło. Ale Antyszczyt to przede wszystkim spotkania, a nie demonstracje. Program panelowy wygląda ciekawie, aczkolwiek wydaje mi się nieco skromny, chaotyczny. Zbudowanie innego, lepszego świata musi objąć wiele spraw - zapewne stąd to pomieszanie wątków. Może jestem po prostu zbyt wymagający. Miałem ostatnio przyjemność gościć na słynnym skłocie Rozbrat w Poznaniu. Rzeczywiście - to małe Centro Sociale, nie tylko noclegownia. Szacunek za całą działalność, ale jak na najstarszy i najprężniejszy rodzimy ośrodek anarchizmu trochę za mało. Bardzo miła atmosfera, fantastyczni ludzie, różne inicjatywy, lecz jest tam jeszcze sporo ruin do zagospodarowania. Nie czepiałbym się, gdyby nie to, że chciałbym przekonać czymś przeciwników alterglobalizmu. Pokazać im, że oddolnie i niezależnie można zbudować coś wspaniałego. A o taką "reklamę" wciąż trudno. Czy anarchistom brakuje dobrych speców od public relations? Nihilizm nie pozwala na dbałość o publiczny wizerunek? Przecież oprócz najbardziej radykalnego skrzydła, oprócz tradycyjnego anarchizmu, są także bardziej umiarkowane organizacje działające w tym samym nurcie. A to się nie sprzedaje. Czy jest tak mało atrakcyjne? Plakaty wywieszone w stolicy zostały zaprojektowane w całkiem niezłym minimalistycznym stylu. Zresztą ich treść w jednym przypadku doskonale trafiała w polskie realia. Zacytowanie poparcia Papieża dla antyglobalizmu to świetny pomysł.

Dlaczego ta piękna wizja świata bez wyzysku i rażących nierówności społecznych wciąż nie przemawia do ludzi na większą skalę? Dlaczego nowoczesne spółdzielnie produkcyjne to nadal wyspy na oceanie? Czy naprawdę aż tak zgłupieliśmy i pogrążyliśmy się w bezmyślnej konsumpcji? A może to zwyczajnie jest mniej atrakcyjne od papki, którą oferuje Matrix? Może kapitalizm jest jednak systemem idealnym, który potrafi przyswoić sobie nawet własne przeciwieństwo?

Max Cegielski: didżej, literat, podróżnik.
Ostatnio opublikował książkę "Apokalipso".