Żaden człowiek nie jest nielegalny
czyli relacja z obozu antygranicznego w Kundziczach koło Krynek
( 2- 6 lipca 2003r. ).
Na obozie antygranicznym byłem po raz pierwszy, wiec brak tu porównań do poprzednich
edycji.Faktem jest, że o akcji dowiedziałem się przez przypadek od znajomego
( warto byłoby zatem pomyśleć w przyszłości o wcześniejszym i lepszym nagłośnieniu
sprawy w różnych zainteresowanych środowiskach ), więc pakowałem się w pośpiechu.Tuż
przed obozem, w Warszawie, odbyła się konferencja antygraniczna i miedzynarodowe
spotkania anarchistyczne.W wydarzeniach tych jednakże nie dane mi było uczestniczyć
( problem z dogadaniem się z jednym z organizatorów w sprawie noclegu, no i
jak zwykle- kasa). W tej sytuacji postanowiłem udać się do Białegostoku na skłot
DeCentrum.Dzień przed rozpoczęciem się obozu miała tu miejsce demonstracja antygraniczna
oraz koncert na skłocie pod hasłem " Muzyka Przeciwko Granicom". W środę ( 2
lipca ) ludzie zaczęli docierać do Kundzicz. Trudno mi określic ilość osób,
ale przyjechały 3 wynajęte autokary. Pierwsze dni to bardzo luźne akcje. W pamięci
utkwiły mi zbiorowe wyjścia do Krynek ( oj,dużo nas było...) , wieczorne ogniska
( bywało, że płonęły aż 3 ) oraz nocne imprezy "pod kuchnią". Niewiele odbywało
się jednak wykladów i oficjalnych dyskusji. Wynika to z tego, że większość spraw
poruszono i omówiono już w Warszawie. Dlatego część osób potraktowała obóz antygraniczny
dość rozrywkowo i rekreacyjnie ( może aż nazbyt ). Z pewnością lokalne sklepy
sporo zarobiły na browarach... Jak to zwykle przy takich imprezach bywa, znalazło
się paru jabolowców, ech... nie warto mówić. Warto zauważyć, że przez cały tydzień
ktoś był legitymowany przez policję lub straż graniczną. Na szczęście nie było
już takiej nagonki na "wywrotowców" jak 2 lata temu. Kto słyszał, co się wtedy
działo- wie najlepiej.Lokalni mieszkańcy odbierali nas bardzo przychylnie i
życzliwie, i myślę, iż to jest największy sukces.Co do akcji, to 4 lipca ( piątek
) na rynku w Krynkach odbył się heppening przygotowany przez Stowarzyszenie
Wolnych Umysłów z Chełma mający ukazać wolny przepływ towarów i kapitału przez
granicę, a nie ludzi. Potem organizowane były gry i zabawy dla dzieci. Następnego
dnia ( sobota ) ponownie na rynku w Krynkach został zorganizowany heppening
wraz z przemówieniem- tym razem ogólnie o tematyce globalizacji, zabójstwie
Carla Gullianiego w Genui w 2001r., supermarketach, zamykaniu granic itp. Przedstawienie
organizowali ludzie z Białegostoku, w większości związani z DeCentrum. Następnie
udaliśmy się na granicę ( uzbrojeni w transparenty i czarno- czerwone flagi
), gdzie czekało kilkunastu funkcjonariuszy policji i SG ( oczywiście byliśmy
filmowani). Tam odbył się jeszcze raz heppening ludzi z Chełma oraz konkurs
dla dzieci malowania kredą na asfalcie- "Co myślicie o granicach ?".Po skandowaniu
haseł itp., demonstracja udała się z powrotem do Kundzicz. Następnego dnia odbył
się jeszcze ( przegrany zresztą ) mecz piłkarski z miejscowymi, na którym zresztą
nie byłem z powodu odcisków he, he . Czas zatem na podsumowanie. Hm... , uważam,
że obóz antygraniczny jest świetną ogólnopolską inicjatywą, tyle że to trochę
za mało aby wywrzeć presję na rządzących i zmienić politykę graniczną rządu
polskiego. Spotkałem się z różnymi głosami nt. obozu, m.in. to, że był on na
ziemi katola i że w kuchni byli lewacy. Jak to ?! przecież to niedopuszczalne
na anarchistycznej imprezie! Powiem krótko. Nie jest istotne, jakiego wyznania
jest osoba użyczająca terenu ( tak na marginesie, to żaden katol, tylko protestant
). Co do tych "złych lewaków"...Osobiście jestem przeciwny wspólpracy z lewicą,
ale to bardzo sympatyczna ekipa z Warszawy ( pozdrówka!), no i robili świetne
żarcie. Przy okazji poozdrowienia i podziękowania za sympatyczną atmosferę dla
wszystkich poznanych osób.To tyle. Do zobaczenia za rok!
Wilku