Jarocin '92

Choć uważam, te bezsensem jest rozpisywanie się na temat festiwalu w Jarocinie, to jednak jest tyle rzeczy, które w czasie jego trwania mnie wkurzyły, że nie wytrzymałem. Na początku muszę zaznaczyć, że do Jarocina pojechałem w celach handlowo - rozrywkowo - towarzyskich i byłem przekonany, że walki subkulturowo młodzieżowe jak i sama muzyka gówno mnie będą obchodzić. Tak jednak się nie stało. Muszę również zaznaczyć /to jest konieczne, gdyż ktoś może mnie posądzić o skrajności/, że nie uważam się za hardkorowca, ani też innego antypanka. Nie o to tu bynajmniej chodzi. Chodzi mi natomiast o rolę jaką punk rock odgrywa obecnie w Jarocinie. Bo szlag mnie przez to trafia. Na początek muzyka. To okropne ale w Jarocinie nie zagrał żaden dobry zespół punk rockowy i w zasadzie też nie o to chodzi, bo zapewne bym go przegapił lub nie u wierzył, że jest dobry /nawet jeśli był/. Chodzi o to kto zagrał. Z jednej strony śmieszno -bogacko - przewartościowujące się pankowe gwiazdki typu Defekt Mózgu, Sedes /jaka szkoda dla nich, że się reaktywowali - byli legendą, a są dupkami/ czy Mocz Tenora /to chyba największa żenada/ kreujące się na muzyków lub co śmieszniejsze profesjonalistów.

Cóż o tym, że punk rock się skurwi było wiadomo już dobre piętnaście lat temu i to nic dziwnego. Jednak conajmniej dziwny wydaje się fakt, że łyka to publika sama robiąc z nich idoli i kreując ich na gwiazdy. Piętnasto - szesnastolatki robiące dredy lub irokezy na Jarocin w koszulkach Defekt Mózgu wyglądają żenująco i słodziutko. Pozowanie do zdjęć lub wywiady to też część tego cyrku. Jeśli tak ma wyglądać punk to ja się za niego wstydzę /choć nigdy nie wstydziłem się swojej przeszłości/. Jest również druga strona medalu. Tą drugą stroną są kapele podziemne. Był taki dzień na małej scenie, gdzie grało ich multum, więc mogę je ocenić. Cóż tu było jeszcze gorzej i to tym bardziej smuci. Smuci przede wszastkim to, że ci ludzie zupełnie nie myślą i nie mają kompletnie nic do prze kazania. Przykładem mogą być przebierańcy ze Smaru Sw. Nie wspomnę tu o zerowych umiejętnościach muzycznych /tak jak basista ustawił sobie bas, nie ustawił nikt w historii Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie - jestem tego pewien/ oraz zupełnego nie trzymania się tempa. Nie wspomnę tu o tym, że wybierając się grać na festiwal powinno się najpierw nauczyć stroić. To nie istotne. Dużo istotniejszy w punk rocku jest przekaz, czyli tekst. A to o czym śpiewali ci clowni tekstem nazwać nie można. Szczyt swoich możliwości intelektualnych i twórczych osiagnęli w takich protest songach jak "Nie ma piwa kurwa mać", czy "Wsadź mi chuja w dupę", po których najpierw śmiałem się w głos, a później... zaczerwieniłem /sam nie wiem dlaczego.

Innym rozdziałem był zespół grający bodajże bezpośrednio po Smarach /sorry nazwy nie pamiętam/, który odwalił taką chamówę, że chyba Orłowska by się wkurwiła. Jeśli pankowska ideologia ma się opierać na hasłach "Kobieta jest do tego, żeby wsadzić jej całego" to ludzie! Chrońcie swe dzieci przed pankami i zamykajcie przed nimi swe domy kultury! Za żadną cenę nie dajcie im grać!! Dziwne jest to, że ci ludzie z roku na rok cofają się i głupieją, bo czy można to nazwać inaczej? Kiedy zrozumieją, że punk nie polega na totalnym rzępoleniu i wyśpiewywaniu debilizmów i kto im to wytłumaczy? Dlaczego akceptujemy ten syf i paranoję? Wydaje mi się, że lepiej byłoby, żeby ci buntownicy dali sobie siana i robili to co robią najlepiej czyli chlali co się da i wąchali klej - być może się szybciej wykończą. Jeszcze jeden przykład chwalony i gdzieniegdzie reklamowany zespół Nauka o Gównie. Zespół, którego nie rozumiem. Zespół podający się za krystalicznie punkowy i ideologicznie nienaganny. A przeciw czemu występują? Otóż nie, nie-nie przeciwko rządowi, nie przeciwko społeczeństwu, ani bynajmniej przeciwko poll-taxowi. Zespół występuje przeciw...hardkorowcom! A co nie wolno im? Są oryginalni jak cholera i to dla chłopaków jest najważniejsze. I nie ważne, że tworzą nowe podziały, że prowokują do nowych walk o to kto lepszy, że sieją nienawiść i zalążki przemocy jak pszenicę. Grunt, że się dobrze bawią i to dla chłopaków jest najważniejsze. To czysty faszyzm i debilizm. Naprawdę. Druga sprawa o jakiej chciałbym napisać to publiczność. O tej cukierkowej, szalejącej w potokach szybkiego podniecania się, licealistycznej drużynie już pisałem czas na innych. Ci inni to wszechobecne w Jarocinie brudasy. Szpan, odór kleju, zrambowienie grupowe, młodzieżowanie, smród i na koniec jeszcze raz szpan.

Uwaga! Zdarzały się wyjątki choć nieliczne / pozdrowienia dla kolegi punka, który tak wspaniale obszedł się z metalomenelem próbującym wysępić pod małą sceną żarcie/. Reszta to w większości totalne młoty same nie wiedzące o co im chodzi. Przykład- grupa punkowców zaatakowała bezbronne go kolesia /idącego notabene z dziewczyną/ zrywając z niego koszulkę /notabene zespołu Armia/, kopiąc go i grożąc nożem. No i co wy na to? Z roku na rok jest coraz gorzej. Coraz więcej głupków, sezonów i szpanerów. A już te dziewczyny... Ech szkoda gadać. Zastanówcie się teraz czy punks naprawdę not dead?

ANDRZEJ
Wrzesień 1992