Straight edge: żyją w czystości i słuchają ostrej muzyki

Nie jem mięsa ani nabiału. Nie noszę skórzanych rzeczy. Nie piję i nie palę, nie biorę narkotyków. Jestem czysty i nie przyczyniam się do krzywdy innych istot - mówi Patryk, wokalista zespołu Sunrise. Na każdej ręce ma namalowany czarnym markerem znak X. Ten X oznacza, że Patryk jest straight edge (sXe).

Początek lat osiemdziesiątych to nie był dobry czas dla amerykańskiej sceny punkowej. Obowiązujące hasło "Nie ma przyszłości" stało się smutną rzeczywistością. Alkohol i narkotyki były na porządku dziennym. Marzenia o lepszym świecie bardzo często zamieniały się w marzenia o kolejnej działce. Rewolucja przekształciła się w imprezę. Nie wszyscy jednak w tej imprezie chcieli brać udział. Ci, którzy wciąż zachowali wiarę w dawne ideały, postanowili zafundować scenie otrzeźwienie. Dosłownie. W 1981 r. waszyngtoński zespół Minor Threat nagrał piosenkę "Straight Edge". Ian MacKaye śpiewał w niej: "I'm a person just like you/But I've got better things to do/Than sit around and smoke dope/Cause I know I can cope (...) Always gonna keep in touch/Never want to use a crutch/I've got the straight edge" (Jestem takim samym człowiekiem jak ty/Ale mam lepsze rzeczy do roboty/Niż obijać się i palić skręty/Bo wiem, że dam sobie radę (...) Zawsze pozostanę trzeźwy/Nie potrzebuję żadnego podparcia/Mam straight edge).

Narodził się ruch nazwany właśnie straight edge. Straight edge, czyli wyraźna granica między tym co dobre i co złe. Nagle okazało się, że tysiące zbuntowanych dzieciaków chcą słuchać ostrej muzyki i równocześnie żyć w czystości. Ich symbolem stał się znak X rysowany na zewnętrznej stronie każdej dłoni. Tak oznaczano w Stanach Zjednoczonych wchodzące na koncert osoby poniżej 21 roku życia, by nie sprzedano im alkoholu. Straight edge przejął ten symbol i uczynił z niego znak rozpoznawczy. Na koszulkach zaczęły się pojawiać trzy X - don't smoke/don't drink/don't do drugs (nie palę/ nie piję/nie biorę narkotyków), czy też na znak czystości umysłu, ciała i duszy. Prosty program z czasem się wzbogacił. Minor Threat śpiewał w "Out of Step (with the world)": "Don't smoke/Don't drink/Don't fuck/At least I can fucking think", czyli "Nie palę/Nie piję/Nie pieprzę/Przynajmniej mogę kurwa myśleć". Kilka lat później zespół Youth Of Today poszedł krok dalej. Do zupełnej rezygnacji z używek, a także powstrzymywania się od przypadkowych kontaktów seksualnych doszła troska o środowisko naturalne i prawa zwierząt. Straight edge zaczął się łączyć z wegetarianizmem, a nawet weganizmem, czyli stylem życia opartym na wyrzeczeniu się jakichkolwiek produktów pochodzenia zwierzęcego (ubrania, buty, kosmetyki i lekarstwa testowane na zwierzętach).

Dusza nowa i czysta



W Polsce straight edge pojawił się jak wszystko z opóźnieniem. Pierwszym zespołem, który głośno mówił o straight edge'owych ideałach, była Ustawa O Młodzieży. - Gdzieś tak w roku osiemdziesiątym zrobiłem sobie irokeza - wspomina Ex Pert, wokalista Ustawy. - Któregoś dnia poznałem Petara, szefa Ustawy, i za jakiś czas do nich dołączyłem. Petar dobrze znał angielski, miał kontakt z tym, co działo się na Zachodzie. Nie było Internetu, więc pisało się listy. Dzięki tym listom krążyły idee. Petar nas zaraził straight edge w 1987 r. bodajże. Straight edge stał się częścią polskiej sceny hc/punk. Jednak entuzjazm po jakimś czasie przygasł.

Dopiero pojawienie się poznańskiego Cymeona X na nowo ożywiło scenę. Cymeon X śpiewał na koncertach: "Wyzwoliłem się od trucizny/I teraz nareszcie poczułem się wolny/Znalazłem to, co nie ma koloru/Znalazłem to, czego nie mogę opisać/Znalazłem swoją duszę nową i czystą/I teraz nareszcie czuję się szczęśliwy" (fragment piosenki "Znalazłem"). Dla tych, którzy byli za młodzi na Ustawę, to był prawdziwy początek. Patryk z Sunrise, który dziś ma 26 lat, mówi: - Myślę, że to Cymeon dla większości z nas był pierwszą inspiracją. Obecnie to właśnie Sunrise jest najważniejszym zespołem straight edge w Polsce. - To oni grają najlepsze koncerty i oni są szanowani także za granicą - mówi Wołąg, fotograf z Białegostoku i straight edge od sześciu lat. Zespół stara się pomagać w integracji sceny. Jego forum internetowe na stronie www.sunrise.straightedge.pl jest miejscem kontaktów. Grzesiek z Tarnobrzega, który od ośmiu lat jest na scenie, wyjaśnia: - To w zasadzie jest najważniejsza strona w Polsce. Wszyscy tam przychodzą.

Obok Sunrise, który funkcjonuje nieprzerwanie od 1994 r., działają także inne zespoły, choćby Second Age czy Regres, ale to Sunrise najmocniej przyciąga ludzi. Patryk broni się jednak przed zbyt daleko idącymi wnioskami: - Na pewno nie czuję się jakimś tam mentorem. Oczywiście, zależy nam na przekazaniu pewnych treści. Tyle że tak naprawdę myśleć musi każdy samodzielnie.

Kobiety też

- Kiedyś próbowaliśmy się policzyć - mówi Patryk, sam straight edge od ośmiu lat. - Wyszło nam jakieś 200-300 aktywnie zaangażowanych osób. - Ja tam myślę, że 500 - śmieje się Łukasz z Kolbuszowej, od 11 lat na scenie. - Tyle że ja zawsze jestem niepoprawnym optymistą. Są tacy, co mają już rodziny, dzieci, jakąś tam pracę, a trwają. Są dzieciaki. Jak wszędzie. Niektórzy podchodzą do tego mniej, niektórzy bardziej poważnie.

Początki są zazwyczaj bardzo podobne. Inspiracja ze strony kolegów, czytanie zinów (niezależnych magazynów), zamiłowanie do ostrej, bezkompromisowej muzyki. - Mnie nigdy specjalnie nie ciągnęło do picia, imprez. Nie miałem na to ochoty - wspomina Patryk, który poza Sunrise studiuje nauki społeczne na UW i zarabia na życie jako pracownik biurowy w prywatnej firmie. - No i odkąd pamiętam, zawsze interesowałem się punkiem. W pewnym momencie przestałem jeść mięso, poznałem podobnych do mnie ludzi, założyliśmy zespół. Prosta historia. W latach osiemdziesiątych było trochę bardziej dramatycznie. Scena punkowa, podobnie jak na Zachodzie, zaczęła się degenerować. - Wielu ludzi, których znałem, już nie ma. Sami siebie zniszczyli - opowiada Ex Pert. - Nie chcieliśmy tak skończyć. Stąd świadoma decyzja o wstąpieniu na drogę samodoskonalenia. Dla nas straight edge to postawa, która polega na zachowaniu jasnego, niezależnego umysłu.

Nadal dla wielu najważniejszy jest aspekt etyczny. Grzesiek jest współautorem strony www.vegan.pl - Od początku chodziło przede wszystkim o wewnętrzne zasady - mówi. - Żyć zdrowiej, nie niszczyć samego siebie. Choć z drugiej strony oczywiście cieszy, gdy się widzi te wszystkie dzieciaki z X na koncertach, bo wiesz, że one chcą siebie chronić. Że w zalewie tego całego hip-hopu z nastawieniem "mam wszystko gdzieś i tylko patrzę, jak tu się ujarać", są ludzie, którzy potrafią wybrać trudniejszą drogę. Scena straight edge to też kobiety. Może nawet w czterdziestu procentach. Tak przynajmniej ocenia Aneta, która pisze doktorat na Wydziale Historii Uniwersytetu Warszawskiego z teorii feministycznych. - Pociąga je ten bardzo pozytywny ładunek emocjonalny, ta dobra filozofia, ten wspólnotowy wymiar. Tak było ze mną siedem lat temu.

Ewa, dziewczyna Łukasza, potwierdza słowa Anety. O początkach mówi: - Czy chodzi o dziewczynę, czy chłopaka, historie się powtarzają. W moim przypadku to była inspiracja ze strony przyjaciela. On był straight edge i ja zaczęłam stopniowo przechodzić na taki tryb życia. To było cztery lata temu. Czy to Łukasz był tym przyjacielem? - Nie, nie ma żadnej romantycznej historii. Ewa była już straight edge, gdy się poznaliśmy. Nie musiałem jej nawracać - śmieje się Łukasz.

Z wujkiem się nie napijesz?!



- W liceum było nas trzech w jednej klasie, więc nie miałem problemu jakiegoś dziwactwa, ale rodzina na początku zareagowała sceptycznie - wspomina Grzesiek. - Przede wszystkim na wegetarianizm, bo wiesz, jakie poglądy w tym kraju królują - jak nie zajadasz schabowych i golonki, to niechybnie dostaniesz anemii. I moja mama z pewnością też tak myślała. Ale teraz, po tylu latach, tylko się śmieje. Zwyczajnie wie, że to nieprawda. Ewa: - A u mnie od początku jest bardzo OK. Rodzice zaakceptowali mój wybór i nawet zdarza się, że jedzą to co ja. Nie zawsze jednak obywa się bez kłopotów. - Moja rodzina pochodzi z małej wioski i tam panuje pewien sztywny wzorzec - wyjaśnia Paweł, student resocjalizacji z Warszawy, na scenie od 8 lat. - Jak przychodzi jakaś większa uroczystość rodzinna, zawsze pojawiają się komentarze w rodzaju: No co ty?! Z wujkiem się nie napijesz?! Olek, dwudziestodwuletni student informatyki i straight edge o trzyletnim stażu z Gdańska, irytuje się: - Najgorzej z ludźmi, którzy nie za bardzo wiedzą, co jest grane, zadają tysiące pytań i cały czas nie mogą uwierzyć, że tak można żyć.

Niełatwo jest być wegetarianinem, a tym bardziej weganinem w społeczeństwie tradycyjnie bazującym na mięsie. Wielu produktów nie można znaleźć w polskich sklepach, więc popularne są wycieczki do Czech, gdzie łatwiej kupić majonez robiony bez użycia jajek albo tanie mleko sojowe. Sytuacja powoli jednak się zmienia. A co z kosmetykami, które bardzo często, i lekami, które praktycznie zawsze testowane są na zwierzętach? Aneta: - Ja osobiście staram się używać jak najmniej kosmetyków i faktycznie dzięki zdrowej diecie nie potrzebuję ich wiele. Leków już nie używam żadnych. Zresztą i tak nie choruję, a poza tym nie wierzę w ich skuteczność. Patryk potakuje. - Ja też nie choruję. Gdy przestałem jeść mięso, pozbyłem się alergii, która wcześniej nie dawała mi żyć. Dieta jest bardzo ważna.

Darcie mordy

Jednak straight edge to nie tylko zasady i przekonania. To też muzyka. Ciężkie gitarowe granie. Obecnie dużo bardziej agresywne i dopracowane niż w garażowych, cokolwiek by mówić, czasach Minor Threat. Łukasz, który prowadzi w Kolbuszowej sklep muzyczny, a poza tym jeździ na wszystkie festiwale i tam sprzedaje płyty, potwierdza: - W sklepie wiadomo - Ich Troje i tak dalej. Na życie trzeba zarobić. Ale poza sklepem na festach tylko hard core i metal. Ja naprawdę kocham takie ciężkie brzmienie. Na koncercie robi się naprawdę głośno. Przesłanie tekstów schodzi na plan dalszy. - Wokal w takiej muzyce to przecież i tak głównie darcie mordy - tłumaczy Patryk. - Jeżeli chcesz się dowiedzieć, o czym jest piosenka, musisz wczytać się w tekst. Na koncercie na pewno nie zrozumiesz. Zresztą nie o to chodzi. Koncert hard core'owy to pozytywne wyładowanie energii. Wspólna zabawa.

Nagromadzona energia znajduje ujście w szaleństwie skoków ze sceny i kłębowiska pod nią. Choć czasem kończy się rozciętym łukiem brwiowym czy uszkodzonym nosem, nikomu to nie przeszkadza. Takie są reguły. Na tym polega mosh. Wystarczy przeczytać kilka cytatów z internetowego forum na temat krakowskiego festiwalu: "Nie dość, że uszy krwawiły mi od dźwięków, to jeszcze mam guza w krwi na twarzy, szramę z buta na twarzy, siny nos i stłuczoną rękę. (...) Totalny chaos na scenie i tony dzieciaków przewalające się przez scenę (i przez odsłuchy przy okazji). Fingerpointy, singalongi i stagedivingi praktycznie non stop" (xskfarekx). Albo: "Co do moshu, to był taki, jak być powinien - zero popisów i nowomodnych wygibasów, tylko stage diving i sing along. (...) Jakaś setka niszczących się dzieciaków" (patryk). Czy wreszcie: "Kilka siniaków na plecach, 2 pięty na twarzy... ale żyję... i było warto... dla znajomych... dla zespołów... załogantów" (woYt). Na scenie niezależnej pojawiają się wciąż postulaty podjęcia bardziej zdecydowanych działań. Nie można stać z boku, gdy świat choruje. - Wśród osób związanych ze sceną straight edge obok zainteresowania cierpieniem zwierząt nie mniej istotne jest zainteresowanie sytuacją w rejonach, gdzie łamie się prawa człowieka, gdzie narusza się prawa mniejszości rasowych, narodowych, gdzie prześladowane są kobiety - deklaruje Aneta. - To także niezgoda na kompromisy zawierane w naszym imieniu.

Zrób to sam



Ta bezkompromisowość oznacza choćby kierowanie się zasadą DIY (do-it-yourself, czyli zrób-to-sam). Muzycy osobiście zajmują się wydawaniem swoich płyt lub też powierzają to małym niezależnym wytwórniom. W Polsce najważniejsze wydawnictwa, które promują straight edge, to obecnie Youth Culture i Refuse Records. Bezkompromisowość może być jednak czasem niebezpieczna. Ruch straight edge oskarżano o organizowanie bojówek stosujących przemoc wobec np. ludzi palących na ulicy papierosy czy też pijących alkohol. - Nigdy takie rzeczy się nie działy - denerwuje się Patryk. - Podstawą w straight edge jest tolerancja. Ten świat nie jest złożony z samych straight edge'owców. Można jedynie pokazać jakąś alternatywę, można namawiać. Przemoc prowadzi donikąd. Czy jednak straight edge nie stał się jakąś elitą, która twierdzi, że posiadła receptę na jedynie słuszne życie? - Pewnie rzeczywiście jest trochę tak, że z boku wygląda to na jakąś zamkniętą grupę - mówi Łukasz. - Ale główną zasadą straight edge jest, by zachować czysty, niezależny umysł. Tu nie ma mądrych i głupich.

Patryk dodaje: - Cóż, straight edge jest dobrym miejscem do popisu dla tych, którzy chcą zwrócić na siebie uwagę i się dowartościować. Jak wszędzie. Ale to głupie i szkodzi sprawie. Nie ma żadnej Biblii straight edge, która wszystko stawia jasno. To jest indywidualna sprawa każdego człowieka. W połowie lat dziewięćdziesiątych nowa fala zespołów, takich jak Earth Crisis, Strife, czy Refused, ożywiła scenę. Na całym świecie organizowane są festiwale. W Internecie funkcjonują setki stron oznaczonych X. Powstały pierwsze prace naukowe na ten temat. - Ciągle znajdują się dzieciaki, które nie potrafią pogodzić się ze światem takim, jaki on jest. Dzieciaki, które decydują się porzucić używki i podjąć wysiłek, by przynajmniej zmienić samych siebie. Myśleć trzeźwo. I na tym właśnie polega straight edge. Dokładnie na tym. Nie na X i zespole Sunrise - kończy Patryk.

Polityka 34/2003