Co w U.O.P-ie piszczy ?

Czy władza (a konkretnie policja, jeden chuj zresztą) wiedzą, o istnieniu "under-groundu", sieci dystrybutorni, mnóstwa zinów ? I czy wreszcie reagują na "to" zjawisko i w jaki sposób? "Ulica Samolotowa w Warszawie to znany adres, budżet operacyjny U.O.P.-u wynosi 250 miliardów... jak myślisz na co idzie ta kasa? Mianowicie na zakup zinów i wydaw­nictw szeroko rozumianych środowisk wolno­ściowych, śmieszne co ale niestety prawdziwe. Z, jednej strony można być zadowolonym z obrotu sprawy, bo jest zbyt i może akurat jakiś zatwardziały urzędas stanie się anarchistą. Ale raczej to mało prawdopodobna opcja, niestety większość takich zakupów wykorzystywana jest jako "materiał operacyjny". Na pierwszą linie idą wydawnictwa polityczne (zaangażowane), z tą częścią oferty wielu dystrybutorów, panowie z U.O.P.-u szczególnie dobrze się zapoznają, aby zapewne poznać obecnie panujący klimat w środowisku alternatywnym. Te informacje są na tyle obrazowe, aby później swobodnie móc prowadzić dyskusje z "zbuntowanym" rozmówcą (niestety w U.O.P.-ie pracują panowie o wysokim jak na urzędasów współczynniku inteligencji i mogą ostro ''zaginać" rozmówcę aby sprawdzić jego stopień zaangażowania w walkę z systemem i "wsadzić" go w odpowiednią teczkę. Klasyfikuje się potencjalnych kandy­datów na ... wtyczkę. Ale może od początku... Wyobraźmy sobie jest demonstracja, bastardzi zwijają parę osób, komenda - protokoły, strach, kolegium, zagrożenie wyrzuceniem z uczelni lub szkoły (te dwa to działania poza­prawne, ale już się zdarzają - chodzi o przesłanie uczelniom lub szkołom oficjalnych pism o działalności delikwenta). I nagle szok! Miła rozmowa, herbata, przeprosiny ("Nie wszyscy są tacy jak my, niestety takie czasy przyszły, z fizolami pracujemy, he,he!").

No i dialog, Żadnych ostrych pytań w stylu: "Znasz tego i tego, co, gdzie, kiedy ? - nic z tych rzeczy, po prostu wymiana zdań (właśnie teraz przydają się panom oficerom wiadomości z prasy niezależnej), to stary sposób przesłuchiwania praktykowany, przez Gestapo, wobec angielskich szpiegów. P długiej "konstruktywnej" rozmowie aresztowań opuszcza komendę - bez żadnych restrykcji, panowie lub panie z U,O.P.-u mają znów "materiał operacyjny". Zakłada się wtedy teczkę takiemu delikwentowi, gdzie wszystko jest jak na dłoni: adresy, kontakty, przekonania (!!) Życie toczy się dalej miło, no cóż wypito się o jedno piwko za dużo i jakimś "dziwnym trafem niebiescy znaleźli się blisko. Znów wizyta v komendzie, miłe przywitanie i pogadanka ( jak dobrze cię widzieć znowu, co nowego u Ciebie?) I po kolejnym dialogu funkcjonariusza zacierają ręce. No cóż, stało się tak niefortunnie pan(-i) X stał(-a) się współpracownikiem U.O.P. Wśród wielu akt, teczek ( ależ ten urząd ma dużo pracy, a nie tylko "jakichś tam anarchistów", walają się ziny mniej lub więcej pomocne w inwigilacji, dyskietki z zapisanymi adresami, kontaktami ludzi na których zawsze "trzeba coś mieć". Kontrola korespondencji z nadrukiem F.A. to chyba rzecz oczywista, oprócz tego trochę zdjęć z "zadym". Tak działa (przynajmniej znana mi agentura; U.O.P.), która znajduje się w każdym mieście wojewódzkim. Pomarzyć można sobie o materiałach centrali. Panowie oficerowie jeśli to czytacie to proszę pomyślcie o otworzeniu biblioteki prasy niezależnej, przyjemne z pożytecznym. Działanie U.O.P-u (w ogóle tajnych służb) jest na tyle perfidne, że nie daje satysfakcji ukarania za działalność wolnościowią lub godzącą w interesy państwa (dla mnie osobiście to żadna satysfakcja, ale ilu chciałoby zostać "bohaterami" ?).

Po prostu panowie U.O.P-owcy dają się we znaki, kiedy przychodzi sesja, zaliczenia a koniec roku szkolnego, później czyhają kiedy taki "oporny obywatel" zacznie pracować lub założy własny interes - to właśnie wtedy nasilają się kontrole. A gdyby na jego nieszczęście nie zaprzestał "wrogiej działalność" bodą czepiać się wszystkiego np. za rozklejanie plakatów, niby ona zaśmiecają okolice, wiszą w miejscach do tego nie przeznaczonych. Restrykcje na początku "ograniczają" się do trzepania kieszeni" jakimś kolegium, a gdy to nie działa zaczynają się wizyty i proces "prania mózgu". Niszczy się tak jednostki, powoli i perfidnie aby w przyszłości nie wyrosły na męczenników. Ta sytuacja wydaje mi się być analo­giczną do stanu rzeczy sprzed kilkunastu lat, powstała wtedy "Solidarność'', (chodzi mi oczywiście o podobieństwa działań tajnej służby, a nic o charakter obu ruchów), powoli i systema­tycznie dawna S B wprowadzała "uprzejmych donosicieli" do grona związkowców, aż w końcu zawładnęli wszystkim i ze świętym spokojem oglądali "swój plan" w postaci zrywów i upadków "Solidarności". Podobnie dzieje się teraz, choć zmieniła się nazwa, charakter tej służby jest ciągle taki sam. Zastanówmy się chwile. Czy przy wiedzy U.O.P.-u mogą istnieć sieci dystrybutorni, które o oferują tak "niezdrowe dla systemu" produkty? Czy przy wiedzy U.O.P.-u mogą działać ruchy, ludzie tak mocno zaangażowani i tak dużo robiący w tym kierunku (dość przeciw­nym niż państwo by sobie tego życzyło). Z pewnością tak, U.O.P. wie o wszys­tkich większych w kraju dystrybutorniach lub organizacjach, rzecz śmieszna i prosta do wykonaniu - zamówienie itp, (oczywiście na jakiś prywatny adres). A czy mając taki dowód "działalności gospodarczej" nie można zniszczyć dystrybutora, wystarczy telefon do Urzędu Skarbowego - ktoś ginie, podatki robią swoje. Czy nie łatwiej byłoby zapudłować wszystkich i zamknąć dystrybutornie, zniszczyć pisma.

Oczywiście praktycznie tak, ale powstała by legenda, mit ludzi, a z tym trudniej jest walczyć lub kontrolować. Czy mogłyby odbywać się koncerty kapel (z politycznymi testami)? Chyba nie, bo to ogromna propaganda - (ale lepiej niech wyżywają się na koncertach, niż mieliby robić coś "bardziej złego" dla państwa ). Państwo daje nam "próbki nieza­leżności", a gdy za bardzo wychylamy się i za dużo mieszamy, ogranicza wszystko. Robi to po cichu za pomocą U,O.P.-u, a gdy sytuacja wymyka się z rąk, używa "przedłużenia kon­stytucji" (chodzi o pałki), aby wzbudzić strach i szacunek. Państwo toleruje bunt (dziwne stwierdzenie), ale wtedy kiedy poddawany jest stałej obróbce przez urzędników. Niestety, wodą na młyn są tu pieniądze podatników, które w ten sposób a nie inny państwo wykorzystuje. Może dziwić potencjalnego czytelnika dokładność i jaką opisuje działalność U.O.P.-u, na szczęście osobiście nie miałem "przyjemności" zasiąść obok urzędnika tajnej służby. Materiał do artykułu zbierałem 3 miesiące, dzięki głupocie niektórych U.O.P-ców, a także ich wierze w siłę niezniszczalności, ale i ich można zrobić w konia. I każdy może to zrobić, wystarczy trochę samokontroli (po wypiciu kilku bełtów, gada się z kimś o niestworzonych rzeczach). Nie chce stwarzać atmosfery strachu, ani nie chce też aby każdy na każdego uważał (bo to może być kapuś), moim celem było przybliżenie tego tematu, bo dość mało się o tym mówi. Wdzięczny byłbym za jakieś uwagi, może wspomnienia (hi ! hi!).

Prowokator